środa, 9 października 2013

 

2013-10-08

Wracam do żywych .... biegaczy.


Uff ... kamień z serca mi spadł - tak doprawdy to z nogi.
Gips ściągnięty, ale jutro już do pracy - choć do 5 listopada mam L4 - ale jak się pracuje u siebie, to nie jest lekko.
Lekarz mnie pocieszył i zmartwił jednocześnie. Ponieważ wszystko się zrosło - ponoć - ale mam sobie wybić z głowy - przez minimum 2 miesiące, bieganie i startowanie na dłuższych dystansach. Czyli start w Maratonie Beskidzkim 9.11, odpada.
Po paru dniach mogę iść poszurać. A na razie będę jeździł prawie codziennie na rowerze. Starty i bieganie - do końca listopada, tylko na krótszych biegach.
Na pierwszy start, wybiorę chyba bieg helowen 26.10 na 7km - przy Stadionie Śląskim. Drugim startem, będzie chyba test Coopera 3 listopada w Katowicach. Jeszcze miałem startować 20.10 w Crossie Czwórki. Ale na tym biegu będę pomagał przy organizacji.
Ale najważniejsze dla mnie jest to, że już mogę prawie normalnie funkcjonować. Bo po ponad 5 tygodniach - siedzenia w domu, myślałem, że zwariuje. Jeszcze z tydzień i małżonka, by mnie wywaliła na zbity pysk. Aż się jej dziwie, że tego nie zrobiła- taki byłem nieznośny.
A  mój nowy garmin - którego zakupiłem na tydzień przed złamaniem nogi - trochę się zakurzył i obraził. Tak doprawdy, to nawet go solidnie nie przetestowałem.
Powoli wracam do żywych, ale cały czas muszę pamiętać i uważać na stopę.
A dzisiaj po południu, przejechane na rowerze - lekko jako rehabilitacja - 11, 5 km (średnie tempo 18 km/h).
Jutro i w piątek wybieram się do pracy rowerem. W jedną stronę 12,5 km - co daje dziennie 25 km.
W sobotę - mam w planie - lekkie truchtanie. Jak wszystko będzie ok to może i w niedzielę.


(wpis został zamieszczony na moim blogu na portalu maratony polskie 8.10
http://www.maratonypolskie.pl/mp_index.php?dzial=2&action=44&code=38430)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz